Obiecałam sobie, że w tym roku spróbuję sutaszu i filcowania. W ostatniej chwili zdążyłam:) Sutasz kilka dni temu, a dziś filc. Leciałam z pracy do sklepu żeby kupić czesankę i igły, potem biegiem do domu żeby wyrobić się do jutra. Miśka ukłułam migiem, nie trwało to nawet godziny. Jest za miękki a mimo to, udało mi się złamać igłę, paluchy też podźgałam:) Filcowanie jest niebezpieczne.
Jest malutki, ma 9cm, nie wiedziałam jak mu oczka zrobić więc zostawiłam filcowe.
I mimo, że jest sympatyczny, to nie wiem czy jeszcze będę filcować. Jakoś ta złamana igła, podziurawione paluchy... to chyba nie dla mnie:P
Jest taki śliczny.
OdpowiedzUsuńwyszedł całkiem dobrze :)
OdpowiedzUsuńŁo matko! I to pierwszy filcak?? W kompleksy wpadam jak sobie swoje przypominam (i też nie kontynuuję z powodu odniesionych ran ;-D)
OdpowiedzUsuńŚliczny misiaczek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No to udało ci się :)) Szczęśliwego i tak samo udanego Nowego Roku :))
OdpowiedzUsuńso nice bear!
OdpowiedzUsuń